Siemanko, witajcie w mojej… recenzji 🙂
Wołają na mnie Kakao i na co dzień udzielam się na blogu www.uraburagames.pl. Naszą domeną jest pisanie „na konkrecie”. Teksty zazwyczaj są obszerne i szczegółowe. Sam mocno eksponuję w nich moje odczucia płynące z gry. Jest to bardzo subiektywna twórczość. Zależy mi na tym, by czytelnik wiedział, jak czułem się podczas rozgrywania partii w daną planszówkę. Z dużą radością przyjąłem od Kuby zaproszenie do stworzenia artykułu. Jest to okazja, by przedstawić niepozorną, intrygującą grę, która, moim zdaniem, idealnie wpasuje się w formę krótkich, gościnnych wpisów na KubaGra. Oto List Miłosny. Tytuł składający się jedynie z 21 kart.
W jakim klimacie jest utrzymana gra?
Ależ w żadnym. List Miłosny jest czystą abstrakcją i nie ma co się tu rozwodzić nad klimatem. Nie szukajcie tu fabuły i zewu przygody. Instrukcja niby coś próbuje świrować o postaciach
dostarczających list do księżniczki. Nie ma to jednak żadnego znaczenia i kompletnie nie odnosi się do mechaniki samej rozgrywki.
Na czym polega gra?
Gracze zagrywają przeciwko sobie różne akcje, starając się wzajemnie wyeliminować. Będą pokerowo kalkulować karty obecne w grze, gdyż ich ilość i prawdopodobieństwo wystąpienia jest znana. Informacje te umieszczone zostały na specjalnych pomocach, dostępnych dla każdego z grających. Nie obędzie się bez blefu i sporej dozy liczenia na szczęście!
Informacje o grze.
Gatunek: Imprezowa / Rodzinna
Wydawca: w zależności od edycji Bard / Rebel
Autor: Seiji Kanai
Grafika: Kali Ftzgerald, Andrew Hepworth, Jeff Himmelman, John Kovalic i inni
Rok wydania: 2012
Rodzaj: Player elimination
Czas gry: 20 minut
Liczba graczy: 2-4, rekomenduję 4
Ograniczenie wiekowe: 10+
Losowość: duża
List Miłosny to dzieło stosunkowo mało znanego Japończyka imieniem Seiji Kanai, rzeźbiącego swoje projekty w domowym studiu. Senpai Kanai specjalizuje się w lekkich tytułach. Bez ogromnego nakładu finansowego i wsparcia branżowych gigantów, Listowi Miłosnemu udało się co nieco osiągnąć. W sumie nic wielkiego, bo czym są 4 nagrody Golden Geek (w 2013 roku za najlepszą karciankę, grę rodzinną, imprezówkę i grę innowacyjną), 14 innych wyróżnień i nominacji oraz rekomendacja Spiel des Jahres z 2014 roku. Wiecie, taka tam karcianeczka, kto by się tym przejmował. Twilight Imperium – to jest gra! To jest męska przygoda, aż ślinka cieknie. A nie jakaś japońszczyzna…
Co znajdziesz w pudełku?
Najnowsze wydanie Listu Miłosnego to: karty i woreczek na nie, żetony do oznaczania zdobytych punktów, instrukcja oraz pomoce dla graczy. Totalny minimalizm.
Jak się gra w List Miłosny?
Zasady tłumaczy się w mniej niż minutę. Gotowi? Zaczynamy!
„Słuchajcie, to jest taka prosta gra, gdzie każdy na początku otrzymuje jedną kartę. Gramy po kolei, w kierunku wskazówek zegara. W swoim ruchu dociągasz kartę ze stosu, więc na ręce będziesz miał dwie karty. Wybierasz jedną którą chcesz zagrać i kładziesz ją przed sobą, a następnie robisz to, co jest na niej napisane. I to by było na tyle, reszta wyjdzie w praniu. Wygrywa ten, który nie odpadnie. No to jazda.”
Po takim wprowadzeniu możecie śmiało siadać do stołu. Tak bardzo jest to wszystko proste. Co robią poszczególne karty, możecie się nauczyć już podczas rozgrywki. Ich efekty są banalne. Dla przykładu: zgadnij co wskazany gracz ma na ręce, by wyeliminować go z gry. Lub: jedna z osób odrzuca swoją kartę i dociąga następną. Albo: wymień swoją kartę ze wskazanym graczem. Sytuacje tego typu. Nic, czego nie zrozumiałby ośmiolatek.
Jak można wygrać grę?
By zebrać punkt, musimy w danej rundzie nie odpaść z rozgrywki. Wygrywa gracz z określoną ilością punktów (różną w zależności od liczby osób przy stole).
Jakie są moje wrażenia z gry?
List Miłosny to kopalnia frajdy. Ilość przyjemności zawartej w zaledwie 21 kartach jest kolosalna! Tytuł ten mieści się w kieszeni płaszcza i towarzyszy mi w zasadzie wszędzie. Zasady tłumaczy się w mgnieniu oka. Już po kilku rozegranych turach nawet niewprawione w grach towarzystwo kuma czaczę. Zdarza się czasem tak, że można odpaść z rozgrywki bez wykonania choćby jednego ruchu.
Jest mnóstwo negatywnej interakcji, blefu i losowości. Mechanicznie gra jest prosta jak drut.
Przyniosłem ją kiedyś na spotkanie poważnych, doświadczonych geeków (pozdrawiam kolegów z redakcji bloga www.uraburagames.pl), co to już wszystko w życiu widzieli i nic ich nie zdziwi. Jakie były reakcje? Graliśmy w to z dobrą godzinę. Salwy śmiechu, emocje i zaangażowanie. W grze, w której przez większość czasu trzymasz w ręce jedną kartę. A nasze towarzystwo najchętniej siada do kobył pokroju Scytha czy Food Chain Magnata.
Innym razem rozdałem karty Listu Miłosnego na urlopie, gdzie dosłownie nikt prócz mnie nie miał planszówkowej przeszłości. Zakrapiany wieczór, sam byłem po kilku piwkach. Gra i tutaj spisała się znakomicie! Efekty kart są tak banalne do rozpatrzenia, że radzą sobie z nimi nawet zatwardziali mugole. To fenomenalna, lekka imprezówka. Znacznie ciekawsza, niż typowe gry z tej kategorii. Z żałośnie niskim progiem wejścia.
List Miłosny pomaga przekonać niedowiarków do gier planszowych. Dwadzieścia jeden kart Listu Miłosnego sprawdzi się również jako gra rodzinna. Weźcie do stołu babcię, ojca i swoją młodszą siostrę. Zabawa będzie wyśmienita. Jasne, że kiedyś w końcu Ci się to znudzi. Ale bądźmy szczerzy: masz większą szansę zagrać częściej w coś takiego, niż w niejednego wypasionego kickstartera za 200 dolców.
Wykonanie
Jak na karciankę o tak prostych zasadach i niskiej cenie, List Miłosny swoim wykonaniem może
niejednokrotnie zawstydzić poważniejsze produkcje. Nie ma tu słabych elementów.
Prostota
Trudno wymyślić coś prostszego niż dobieranie jednej karty co turę, a następnie wybranie jednej z dwóch na ręce do zagrania. Jednocześnie przy tak banalnym mechanizmie, gra planszowa List Miłosny skrywa w sobie sporo emocjonujących i zabawnych decyzji do podjęcia.
Re-Grywalność
Rzadko grywam w List Miłosny częściej niż kilka razy w jednym towarzystwie. Często natomiast zdarzało mi się zagrać więcej niż 3 partie z rzędu. Tak ciepło zawsze przyjmowana jest ta gra, zwłaszcza wśród osób, które jeszcze nie miały z nią do czynienia. Mój egzemplarz ma za sobą już spokojnie ponad kilkadziesiąt rozgrywek i na stałe zagrzał sobie miejsce w mojej kolekcji. Wspaniale się spisuje jako zgrabny, lekki, ale niegłupi wypełniacz między większymi tytułami. Może być też ciekawą zachętą do planszówkowego hobby dla tych, którzy na co dzień w nic nie grywają. Wspominałem już, że ta pozycja dobrze łączy się z dowolną ilością alkoholu?
Czas rozgrywki
20-30 minut. Nie skończy się jednak na jednej partii. List Miłosny prędko ze stołu nie zejdzie.
Fun
To jedna z moich ulubionych lekkich (a nawet bardzo lekkich) karcianek. Zazwyczaj rozgrywki mają miejsce „po kilku głębszych”. Umówmy się – nie jest to gra, na którą mam ochotę od rana do wieczora. Jest to jednak wspaniale integrujący i rozluźniający atmosferę tytuł. Zgrabna karcianka bez zobowiązań, lekka i przyjemna.
Cena vs. Jakość
Cena najnowszego wydania gry planszowej List Miłosny to rozbój w biały dzień. Poręczny woreczek, pięknie ilustrowane karty i potężna regrywalność za mniej niż 30zł? Tu się nie ma nad czym zastanawiać. Kupujemy i gramy.
Co mi się najbardziej podoba w grze List Miłosny?
-Bardzo niski próg wejścia
-Gra do rozegrania praktycznie w każdym towarzystwie
-Lekka, dynamiczna rozgrywka bez przestojów
-Stosunek ceny do jakości
-Regrywalność
-Negatywna interakcja
-Eliminowanie graczy z rozgrywki
-W List Miłosny zagrasz na plaży, w pociągu, w pubie… gdzie tylko najdzie Cię ochota
Co mi się najmniej podoba w grze List Miłosny?
-Jak każda radosna historia tego typu, kiedyś w końcu się znudzi.
-Najlepsza w kwartecie. Duety i trio nie dają takiej satysfakcji.
Podsumowanie
Gra planszowa List Miłosny to pozycja w zasadzie dla każdego. Prosta, emocjonująca i odprężająca karcianka, w którą zagracie gdziekolwiek i z kimkolwiek. Zdecydowanie warto ją mieć w swojej kolekcji – chociażby po to, by zaproponować ją znajomym pomiędzy dłuższymi tytułami. Kakao stanowczo rekomenduje!
Jeśli jesteś ciekaw jakie gry uzyskały od nas najwyższe oceny, zajrzyj do naszej TOPki – Najlepsze Gry Planszowe