Akcja Batman: Detective Comics – Stan strachu. Tom 2 rozpoczyna się dokładnie w tym samym miejscu, gdzie zakończył się tom pierwszy. Milioner Roland Worth pragnie zemścić się na Batmanie, którego obwinia o śmierć córki. Nie zawaha się nawet skorzystać z pomocy Pingwina i jego pomagierów. A jak najłatwiej dotrzeć do Nietoperza? Poprzez jego dobrego znajomego, Bruce Wayne.
Batman: Detective Comics – Stan strachu. Tom 2
Scenariusz: Mariko Tamaki
Ilustrator: Dan Mora
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont
Oprawa: miękka
Batman: Detective Comics – Stan strachu. Tom 2 to kolejny tom opowieści o Batmanie, dziejący się po kolejnym już restarcie. Rodzina Nietoperza jest już naprawdę duża, sporo zmieniło się też w samym Gotham, a i wrogowie wciąż są nowi. Nowy jest także włodarz miasta, który enigmatycznie mówiąc, nie przepada za Mrocznym Rycerzem. No dobrze, ale co robić, kiedy burmistrz Nakano stanie się ofiarą zamachu? Czy Batman odważy się mu pomóc? I co z nowym Arkham?
Jestem na tak?
W zeszycie tym znajdziemy dwie główne historię i trochę opowieści uzupełniających najważniejsze wątki fabularne. Tom skupia się zatem na walce Batmana z Worthem, Pingwinem i jego zbirami, którzy wykorzystują znanego z wcześniejszej części pasożyta, oraz na próbach stworzenia nowego Arkham. Pierwsza część jest bardzo dynamiczna, akcja pędzi do przodu i nie sposób oderwać się od lektury. Sceny w kanałach, znakomite wykorzystanie pomysłu o pasożytach, naprawdę świetna sprawa. Jeśli chodzi natomiast o opowieść na temat powstawania nowego Arkham, szpitala czerpiącego ze starej spuścizny, ale pragnącego dać zdecydowanie nową jakość miastu, to fabuła nieco zwalnia. Wciąż jest wciągająca, można by powiedzieć, że odrobinę zaangażowana społecznie. Perspektywa z jakiej spoglądamy na problemy psychiczne zarówno zwykłych mieszkańców jak i szalonych złoczyńców okazuje się całkiem ciekawa.
Kocham Dana Morę
Absolutnym sztosem w tym zeszycie są jednak dla mnie rysunki Dana Mory. co prawda nie on rysuje całość, ale zdecydowanie jego prace przeważają. Takiej dynamiki, kadrowania, precyzji w operowaniu kreska dawno nie widziałem nie tylko w albumach superbohaterskich. Oglądanie jego kadrów daje naprawdę mnóstwo frajdy.
Bardzo dobra, nieoczywista fabuła uzupełniona świetnymi rysunkami dają w finale jeden z lepszych zeszytów superbohaterskich jakie dane mi było ostatni czytać. Oczywiście nie sposób mieć całej frajdy jeśli nie macie tomu pierwszego,
Moim zdaniem warto, nie tylko jeśli lubicie Batmana.
Za przekazanie komiksu serdecznie dziękuję wydawnictwu Egmont